Krem korzenny do pieczywa można było kupić ostatnio w jednej z sieci… Kupiliśmy, spróbowaliśmy i … dobry był. Do gustu przypadł szczególnie Koneserowi.
Pulpecja jakoś zbytnią miłością do kremu korzennego nie zapałała. Cóż – chyba Ona mięsożerna jest jednak. Koneser zaś mógłby jeść kanapki z takim smarowidłem 5 razy dziennie. Skoro w sklepie kremu już nie było trzeba było zrobić domowy. Okazał się on bardzo szybki w przygotowaniu i .. wiemy co jemy 🙂 No prawie.. bo tym razem zamiast domowych ciastek korzennych wykorzystaliśmy sklepowe 🙂