Półfinał Blogerchef – konkursu dla blogerów – odbył się już miesiąc temu. Czemu dopiero teraz relacja ? Bo musiałam wszystko sobie w głowie ułożyć … przetrawić .. ubrać w słowa.
Półfinał Blogerchef, a dokładniej 2 półfinał 2 edycji konkursu odbył się z hotelu Poziom 511. Uroczym miejscu na Jurze Krakowsko- Częstochowskiej, w sąsiedztwie ruin zamku Ogrodzieniec. Same okolice znam z rodzinnych wycieczek – uwielbiamy ( no może najbardziej to S. lubi ) jechać na Jurę, oglądać ruiny i .. penetrować jaskinie. Wróćmy jednak do weekend z półfinałem konkursu… Oto co się działo 😉
Atrakcje, które miały nam umilić spędzony czas i troszkę odstresować przed konkursem rozpoczęły się w piątek. Na początku interaktywny pokaz,a zarazem mini-warsztaty kulinarne. Oczywiście szybko znalazłam się po drugiej stronie stolików i pomagałam w przygotowaniach. W końcu miałam okazję zapoznać się bliżej z takimi zapomnianymi warzywami jak topinambur, czy pasternak. Oczywiście na kolacji też nie mogło zabraknąć tych smaków. A w tzw. między czasie odbyły się warsztaty barmańskie.
Z pełnymi brzuszkami udaliśmy się spać, aby następnego dnia… nie tylko rozwiązać test wiedzy ( kto chętny znajdzie go na blogu Organizatorki ) ale również wylosować konkursowe zespoły i rozpocząć gotowanie… oczywiście – po pierwsze zjadł mnie stres… tyle czasu już nikt mnie nie egzaminował, że … poległam na teście… już kilka minut po oddaniu kartek wiedziałam, gdzie błędy zrobiłam i byłam na siebie bardzo zła… ot – taka pomroczność.
A potem nastąpiło gotowanie.. wspólnie z Gosią z bloga TAPAS DE COLORES rozpoczęłyśmy konkursowe zmagania 🙂 Nawet nie wiem kiedy minęło to 60 minut i nasze dania pojawiły się na stole jury… czy byłam ze swoich zadowolona ? nie … jednak obca kuchnia, osoby których nie znasz, a którym musisz zaufać i nimi zarządzać robią swoje. Mimo rewelacyjnego sosu korniszonowego nie udało się podbić podniebienia Jury.
Potem 3 razy asystowałam podczas gotowania innych „szefów kuchni” i …. przyszedł czas na obrady Jury… a po nich na ogłoszenie wyników…
Ale zanim o wynikach napiszę … kilka słów z którymi się biłam … co do których miałam wątpliwości czy pisać…ale cóż .. szczera ze mnie kobieta więc muszę te kilka słów napisać.
Żeby nie było tylko och i ach, super, ekstra i bosko . To był mój drugi półfinał Blogerchef ( pierwszy odbywał się Bielsku ) , byłam też widzem na finale tego konkursu w Łasku. I powiem krótko – organizatorzy – czyli Marek i Kasia spisali się rewelacyjnie. Również sponsorzy byli super i .. wstyd to napisać ale czasem odwalali za nas robotę. A może i nie czasem ? Wstyd to napisać, ale tym razem uczestnicy nie stanęli na wysokości zadania. Wstyd mi było, że nie sprzątałyśmy stanowisk tak jak powinnyśmy. Źle się czuję, że drużyny po zakończeniu gotowania nie przygotowały blatów dla kolejnej tury gotowania. Z drugiej strony – w człowieku pojawia się ta głupia myśl – skoro inni tego nie robią to czemu ja mam być od sprzątania ? też po godzinie wytężonej pracy wolałabym iść na papieroska, czy usiąść w fotelu. Mam nadzieję, że nasz półfinał był ostatnim z takimi sytuacjami. I przy kolejnych zmaganiach konkursowych uczestnicy bardziej przyłożą się do tak podstawowych spraw jak sprzątnięcie stanowiska po zakończeniu gotowania.
A na koniec kila miłych słów. Drugie miejsce w konkursie zajęła Ewa – autorka bloga „Kraina Tysiąca Smaków” – szkoda, że tylko drugie bo była jedną z moich faworytek. Pierwsze miejsce przypadło zaś Karolinie Żelasko z bloga „Kuchnia Smakoszy”.
I to wszystko co miałam do napisania na temat 2 półfinału 2 edycji konkursu Blogerchef.
A teraz kilka zdjęć z tego wydarzenia 😉
Haha, Kasia dziękuję za miłe słowa 🙂 Jadąc na konkurs nie robiłam sobie nadziei nawet na drugie miejsce i cieszę się baaardzo, że wszyscy mówili o moich potrawach same miłe rzeczy 🙂 Największą nagrodą jest to, że wszystko smakowało i wiele osób chwaliło się, że zrobiło mój deser czy pęczotto w domu 😀 Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze w V półfinale 😀
A co do sprzątania, to rzeczywiście, gdyby nie przedstawiciele sponsorów, byłby niezły burdel :/
Powiem Ci, że z tym sprzątaniem masz rację, we wszystkich drużynach w których byłam ogarniałam na koniec stanowisko, raz nawet sama, ścierałam blat, składniki chowałam do pudełek, gotowałam prawie cały czas na drugim, oprócz własnego gotowania na pierwszym i cóż, musiałam sobie je najpierw posprzątać 😛