Znalazła mnie…
Znowu…
Już myślałam, że więcej do mnie nie przyjdzie…
Niestety…
Myliłam się…
Moja „druga ja”… ta sprzed kilkunastu miesięcy… ta ponura…smutna…zdołowana… czy to przez pogodę za oknem…przez wizyty na grobach…a może Ona wcale sobie nie poszła tylko cały czas była obok mnie 🙁 siedziała w ukryciu… żeby wyjść w najmniej odpowiednim momencie…
Spędziłam weekend nad masą placków … naleśników… tabliczek czekolady… rozmawiałyśmy sobie nad kubkiem kakao… I chyba poszła… może już na stałe… mam nadzieję… że więcej nie wróci…
A ja będę znowu uśmiechnięta i pogodna… bo mam 2 najwspanialsze skarby… dla nich warto żyć.. wstawać co rano z łóżka… uśmiechać się… iść do przodu…
A sio…idź stąd … nie przychodź do mnie więcej … a twe imię …depresja …
Przepis na placuszki, które osładzały mi te ciężkie dni znajdziecie tutaj … a ja już się podniosłam… i mam nadzieję.. nie – ja wiem, że od jutra znowu będę w tym moim małym świecie z nowymi przepisami …
Jesienia najtrudniej jest przegonic te cholere tam, skad przyszla…